Kompromis metanowy
Parlament Europejski na dzisiejszej sesji plenarnej przyjął rozporządzenie metanowe w zmienionym brzmieniu. W pierwotnej formie rozporządzenie oznaczało szybką likwidację polskiego górnictwa. Polskiej stronie udało się jednak przekonać europarlamentarną większość. Jak udało się tego dokonać i czy ocenia Pan, że to wielki sukces?
Grzegorz Tobiszowski: Sukces w pewnym sensie jest, ale nie stawiałbym jeszcze łuków triumfalnych. Rozporządzenie, w brzmieniu przedstawionym przez Komisję Europejską, oznaczałoby zamknięcie polskich kopalń w ciągu kilku lat. Udało się wynegocjować zapisy, które dla naszego górnictwa są znacznie mniej niekorzystne, co pozwoli na dalsze funkcjonowanie sektora – JSW przez 3 lata nie będzie objęta przepisami, a po tym okresie będzie ponowna analiza. PGG stwarzają możliwość przeznaczać opłaty emisyjne na inwestycje. Dzisiejsze głosowanie to jednak nie koniec drogi. Ostateczny kształt rozporządzenia będzie negocjowany w tzw. trilogu, czyli przez reprezentantów Parlamentu Europejskiego, Komisji i Rady Europejskiej. Warto zauważyć, że dziś w Strasbourgu wydarzyła się rzecz niecodzienna. Większość parlamentarna przyjęła akt prawny w brzmieniu mniej rygorystycznym niż pierwotna propozycja Komisji Europejskiej. Zazwyczaj dzieje się odwrotnie. Udało się to osiągnąć dzięki jedności polskich europosłów z różnych ugrupowań i wsparciu strony społecznej. Chciałbym tu przypomnieć marcowe spotkanie zorganizowane przez śląsko-dąbrowską Solidarność, w którym miałem okazję uczestniczyć, gdzie deklarację o pełnym zaangażowaniu podpisali między innymi Pani premier Beata Szydło, Anna Zalewska – sprawozdawczyni z komisji środowiskowej ENVI, a także europarlamentarzyści z woj. śląskiego: Izabela Kloc – sprawozdawca komisji ITRE w sprawie zapisów metanowych, Jadwiga Wiśniewska, Jerzy Buzek z Europejskiej Partii Ludowej oraz Marek Balt i Łukasz Kohut reprezentujący grupę Socjalistów i Demokratów. Obecny był także przedstawiciel Jana Olbrychta. Dzięki temu zaangażowaniu udało się wpłynąć na europosłów i skłonić do kompromisu – przekonać większość europarlamentarną do poparcia zmienionych zapisów. Wygrały: solidarność i merytoryczne, racjonalne argumenty.
Jakie to argumenty?
Grzegorz Tobiszowski: W Unii Europejskiej bardzo mocno podkreślane jest określenie “sprawiedliwa transformacja”. Obecnie notyfikowana jest umowa społeczna, w której reprezentanci polskiego rządu oraz strony społecznej określili dalsze funkcjonowanie sektora wydobywczego. Ustalono, że kopalnie będą do 2049 roku stopniowo zmniejszały wydobycie w tempie malejących potrzeb energetyki i ciepłownictwa. Ustalono harmonogram odstawiania kolejnych kopalń, w których sczerpywać będzie się złoże. Czyli działania ewolucyjne, rynkowo i biznesowo uzasadnione, dające górnikom i zarządom spółek pewną perspektywę działań. Perspektywa ważna też dla samorządów, chodzi o kwestie szkolnictwa zawodowego, wpływów z podatków, miejsc pracy itd. Komisarz Frans Timmermans podczas wizyty w Polsce wyrażał się o “umowie społecznej” z wielkim entuzjazmem. Tymczasem w dyrektywie metanowej Komisja ujęła zapisy, które doprowadziłyby do likwidacji kopalń w ciągu kilku lat. Proszę sobie wyobrazić czym dla Polski, a zwłaszcza województwa śląskiego i małopolskiego byłoby nagłe zamknięcie kopalń i likwidacja ponad 200 tysięcy miejsc pracy w zakładach górniczych i firmach z nimi kooperujących. To społeczna i gospodarcza katastrofa bardzo daleka od “sprawiedliwej transformacji”.
Ważne były też podnoszone przez nas aspekty ekologiczne i bezpieczeństwa. Przecież Zamknięcie kopalń nie zlikwiduje popytu na węgiel, a sprawi, że będziemy go importować. A to ma ogromne znaczenie dla polskiej gospodarki, energetyki, ciepłownictwa i indywidualnego odbiorcy. Obecnie w Unii Europejskiej węgiel kamienny wydobywany jest już tylko w Polsce i Czechach (1 kopalnia). Łącznie to około 60 mln ton rocznie. Inne kraje nie wydobywają, co nie znaczy, że nie wykorzystują węgla. Według danych Międzynarodowej Agencji Energetycznej kraje UE wykorzystują ponad 170 milionów tego surowca. Czyli ponad 110 milionów ton pochodzi z importu! Wprowadzenie rozporządzenia oznaczałoby 100% uzależnienie od importu co jest niezwykle groźne z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego. A zwróćmy uwagę, że wzrastający import węgla to spore wyzwanie logistyczne.Nie ma żadnych technicznych możliwości, by w ciągu kilku lat wybudować wystarczającą ilość źródeł odnawialnych. Do tego czasu skazani bylibyśmy na import – i to import z krajów bez jakichkolwiek norm środowiskowych. W Polsce wyłapuje się ok. 37% metanu, do 2027 ma to być 48%. Czy w Chinach, Kolumbii czy Indonezji ktoś się w ogóle przejmuje emisjami? Paradoksalnie więc zamknięcie polskich kopalń nie zmniejszy, a zwiększy globalne emisje metanu. Dodajmy, że polskie kopalnie odpowiadają za 0,15% światowych emisji metanu…