a

Aktualności

Spotkanie Komitetu Wykonawczego Euracoal

Założyciele Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali opierali rozwój, dobrobyt i bezpieczeństwo o rodzime złoża. To był solidny fundament. Europa rozwijała się w niesamowitym tempie, była światowym liderem postępu, technologii. Dziś nasz rozwój, dobrobyt i bezpieczeństwo zależą wyłącznie od importu. Wiszą na cienkim włosku łańcuchów dostaw, które w dowolnej chwili mogą się zerwać. Dostaw właściwie z jednego dominującego kierunku – z Azji, głównie Chin – mówił podczas dzisiejszego spotkania Komitetu Zarządzającego Euracoal europoseł Grzegorz Tobiszowski

 

 

Niewielu dziś pamięta, że fundamentem Unii Europejskiej był węgiel. Węgiel i stal. Na początku lat 50’ rozumiano, że ten kto będzie kontrolował węglowe zagłębia Saary i Ruhry, oraz złoża żelaza w Lotaryngii – będzie dominował w Europie. By zapobiec kolejnym niszczącym kontynent konfliktom, powołano Europejską Wspólnotę Węgla i Stali.

Art. 2 traktatu stanowił, że głównym celem Wspólnoty było wspieranie rozwoju gospodarczego, zwiększanie zatrudnienia i wzrost standardów życiowych w państwach członkowskich poprzez tworzenie i regulowanie wspólnego rynku węgla, stali i żelaza.

Na tych podwalinach powstała Europejska Wspólnota Gospodarcza, a potem Unia Europejska. W kolejnych latach dołączały kolejne kraje. Fundamentem integracji europejskiej, gwarantującej pokój i bezpieczeństwo było więc wspólne gospodarowanie własnymi złożami strategicznych surowców.

Jeszcze w 1990 roku na terenie krajów dziś należących do UE wydobywano 277 milionów ton węgla rocznie. Dziś to już mniej niż 60 milionów ton, a wydobycie prowadzone jest jedynie w Polsce i jednej kopalni czeskiej.

Patrząc długofalowo widzimy spadek wydobycia i zużycia węgla w Europie. Ale to nie znaczy, że nie potrzebujemy już surowców. Priorytetem Unii Europejskiej stała się neutralność klimatyczna – tak zwana zeroemisyjność. To sprawia, że węgiel jest marginalizowany, nawet rugowany, za to potrzebujemy ogromnych ilości surowców mineralnych – kobaltu, niklu, litu, metali ziem rzadkich.

Z jednej strony mało jest tych pierwiastków w ziemi europejskiej. Z drugiej – ich wydobycie i przetwarzanie wiąże się z dużo większymi emisjami i degradacją środowiska niż w przypadku węgla kamiennego. Dlatego też ich nie produkujemy, a importujemy.

Założyciele Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali opierali rozwój, dobrobyt i bezpieczeństwo o rodzime złoża. To był solidny fundament. Europa rozwijała się w niesamowitym tempie, była światowym liderem postępu, technologii. Dziś nasz rozwój, dobrobyt i bezpieczeństwo zależą wyłącznie od importu. Wiszą na cienkim włosku łańcuchów dostaw, które w dowolnej chwili mogą się zerwać. Dostaw właściwie z jednego dominującego kierunku – z Azji, głównie Chin.

I spójrzmy właśnie na Chiny. Niskimi kosztami “ściągnęły” europejski przemysł. Mają więc know-how, mają technologie. Mają wykwalifikowanych, doświadczonych pracowników.
Chiński kapitał przejął ogromną część złóż surowców mineralnych w Afryce. Bez norm środowiskowych i poszanowania dla praw pracowniczych, nawet praw człowieka, chińczycy wydobywają surowce, produkują komponenty i urządzenia źródeł energii odnawialnej, które sprzedają Europie.

Paradoksalnie więc nasza “zielona” energia ma swój początek w chińskiej gospodarce zasilanej… węglem. 8 milionów ton… tyle węgla zużywa się w Chinach każdego dnia! W ciągu 3 tygodni Chiny zużywają tyle węgla co Unia Europejska przez rok.

Wydaje się, że to właśnie ten kraj jest największym beneficjentem Europejskiego Zielonego Ładu.

Kolejne pakiety, kolejne dyrektywy wyznaczają cele Unii Europejskiej. Komisja Europejska ma aspiracje by Unia była liderem zielonej transformacji świata. Według planów tylko do 2026 na terenie Unii powstać ma 116 GW mocy wiatrowych i 320 GW źródeł fotowoltaicznych. Tymczasem Fit for 55, REPowerEU czy zakaz zakaz rejestracji samochodów spalinowych – nie są dla świata przykładem, a jasnym sygnałem ile surowców, ile urządzeń i komponentów będziemy potrzebować. Ile będziemy musieli kupić – bo sami tego nie mamy.

Proszę zobaczyć jaką daje nam to pozycję negocjacyjną. Jak sztucznie nakręca popyt, a tym samym winduje ceny. W ciągu dwóch lat cena litu wzrosła o 1500%. Ceny wielu innych pierwiastków wzrosły o kilkaset procent.

Dochodzi do bardzo groźnego zjawiska. Przez lata Unia Europejska budowała swoją siłę na eksporcie. W ubiegłym roku import przewyższył eksport o 395 miliardów euro! Najgorszy bilans handlowy UE notuje z Chinami. To -337 miliardów euro wobec -189 mld rok wcześniej! Jednocześnie eksport europejskiej produkcji przemysłowej zmalał o połowę – z 226 mld euro w 2021 do 116 mld w 2022.

Tu chciałbym przywołać cytat przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen z 11 grudnia 2019 roku, która krótko po wyborze na to stanowisko przedstawiała wówczas Europejski Zielony Ład.

Musimy inwestować w potencjał innowacyjny Europy. 70 lat temu Europejczycy zainwestowali w węgiel i stal i okazało się to historycznym pojednaniem i cudem gospodarczym. Dziś inwestujemy w odnawialne źródła energii. Europejski Zielony Ład wymaga pogodzenia naszej gospodarki z naszą planetą, a także poszanowania środowiska, w którym żyjemy. Europejski Zielony Ład jest naszą nową strategią na rzecz wzrostu, którego korzyści są większe niż koszty. Bardzo nam zależy na powodzeniu tej strategii dla dobra naszej planety.

Polityka klimatyczna Unii Europejskiej niestety prowadzi do gospodarczej marginalizacji wspólnoty, znacznego zubożenia obywateli, a co najgorsze załamania bezpieczeństwa energetycznego przez całkowite uzależnienie od importu. Warto tu dodać, że spośród krajów-kierunków importu tylko USA i Australia to demokracje w rozumieniu cywilizacji zachodniej. Jakie mamy gwarancje wywiązywania się z umów przez Chiny, Wietnam czy z nazwy tylko Demokratyczną Republikę Konga.

W tej kadencji Parlamentu Europejskiego miały miejsce wydarzenia bezprecedensowe. Najpierw pandemia, która spowodowała zerwanie łańcuchów dostaw. Potem popandemiczny rozruch, ogromny popyt na energię i w konsekwencji kryzys energetyczny. Pamiętamy choćby nieszczęsny statek zaklinowany w Kanale Sueskim, powodując miliardy dolarów strat dla światowej gospodarki… Potem rosyjska agresja na Ukrainie i poprzez sankcje kolejny raz zerwane łańcuchy dostaw. Znów gorączkowe poszukiwania alternatywnych kierunków dostaw.

Z najnowszego raportu Global Energy Monitor wynika, że w ubiegłym uruchomiono 45,5 GW nowych mocy węglowych, z czego ponad połowę w Chinach. Tymczasem Polska – w tym samym raporcie – jest w pierwszej 5 krajów, które najszybciej odchodzą od węgla. Do 2049 roku mamy zlikwidować około 42 tysięcy miejsc pracy w kopalniach i ponad 120 tysięcy w firmach okołogórniczych. Zdaniem wielu ekspertów takie tempo niesie ogromne zagrożenia społeczne, a także dla gospodarki i naszego bezpieczeństwa energetycznego. Czy nadążymy z budową alternatywnych źródeł energii, czy w tym dekarbonizacyjnym pośpiechu skażemy się na konieczność importu energii. A przecież nie chodzi tylko o zastąpienie mocy węglowych, ale wybudowanie tych źródeł więcej tak, by zaspokajać rosnący popyt na energię elektryczną. W obliczu ustalonego już na 2035 rok zakazu rejestracji samochodów spalinowych czeka nas skokowy wzrost zapotrzebowania na energię.

Polską energetykę dławi system handlu emisjami EU ETS. Już 10 lat temu w swoim raporcie szwajcarski bank UBS wskazał, że system ETS kosztował mieszkańców UE 287 miliardów USD, a jego wpływ na obniżenie emisji był znikomy. To był czas kiedy jeszcze darmowych uprawnień było dużo, a ich rynkowa cena wynosiła kilka euro. W raporcie bank wskazał, że znacznie bardziej racjonalna byłaby budowa kilku nowych elektrowni, które zastąpiłyby te najbardziej emisyjne. za 287 miliardów można zbudować 10 elektrowni atomowych.

System ETS może i był dobry w idei – obniżanie emisji. Ale system ten opiera się na centralistycznej redystrybucji. Ma teoretycznie zachęcać do inwestycji w bezemisyjne źródła, a de facto odbiera koncernom energetycznym środki na inwestycje. Drogie uprawnienie podnoszą cenę energii. A drogie nie rynkowo – a spekulacyjnie. ETS wprowadzono w 2005 roku. Pierwsze 7 lat było “rozbiegowymi” – uprawnień było dużo, przez co były tanie. Potem jednak pulę zaczęto ograniczać, ceny uprawnień zaczęły rosnąć i wtedy zainteresowały się nimi instytucje finansowe, które traktują uprawnienia jak papiery wartościowe i zależy im na jak najwyższej uch cenie. Zgodnie z informacjami polskiego Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami to 68% uczestników rynku handlu prawami do emisji. I teraz uwaga! Duża część instytucji finansowych pochodzi spoza Unii Europejskiej. To znaczy, że płacąc za energię elektryczną polski konsument wspiera, nie rozwój polskiej energetyki, a zagraniczne instytucje finansowe.

W obliczu tych zagrożeń historia powinna zatoczyć koło. Powinniśmy powrócić do idei, jakie przyświecały powstaniu Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali. Do budowania dobrobytu i bezpieczeństwa w oparciu o własne surowce. Do tego potrzebujemy odbudowania europejskiego sektora wydobywczego – silnego i nowoczesnego górnictwa. Bez wątpienia musimy korzystać z nowoczesnych technologii, rozwijać odnawialne źródła energii. Poszukiwać nowych, przyjaznych środowisku technologii. Ale w sposób rynkowy – nie ideologiczny! Jednocześnie wykorzystywać konwencjonalne źródła energii tak długo, jak będą potrzebne do zapewnienia stabilności i bezpieczeństwa systemu energetycznego.

Polska jest 7. gospodarką Unii Europejskiej i jedną z najszybciej rozwijających się spośród krajów członkowskich. To jest potencjał, którego nie można zaprzepaścić biernie zgadzając się na politykę Komisji Europejskiej.

Mówimy dziś o węglu. Jego rola w Europie maleje, ale wciąż jest ogromna. Kraje UE importują około 100 milionów ton węgla kamiennego.
Łączne zużycie – razem z brunatnym – wyniosło w zeszłym roku 478 milionów ton. Absolutnym liderem importu i użycia są Niemcy. Ale w dużych ilościach importują też Holendrzy i Czesi. Węgiel brunatny jest wciąż ważnym elementem systemów energetycznych – oprócz Niemiec i Polski – Czech, Bułgarii, Rumunii, Grecji czy Słowenii.

A to znaczy, że Wasz głos – głos środowisk związanych z węglem, jest wciąż ważny i silny. To Wy – Euracoal – jesteście poniekąd spadkobiercami idei jakie przyświecały Robertowi Schumanowi i założycielom Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali. A to zobowiązuje. Zobowiązuje do przypominania o fundamentach europejskiej wspólnoty. O tym, że podstawą bezpieczeństwa i stabilnego rozwoju są własne surowce. O tym, że węgiel nie jest wrogiem źródeł odnawialnych, a może wspierać ich rozwój stabilizując system energetyczny. O tym, że należy zadbać o szkolenie kadr, o szkoły górnicze, politechniki. O ośrodki naukowe, które zapewnią efektywne i prośrodowiskowe technologie. Być głosem rozsądku w Europie targanej ideologią i politycznymi interesami.

Szybki kontakt

Piotra Niedurnego 69,
41-709 Ruda Śląsk

Obserwuj mnie